rosyjski przez władze tutejsze chce go nam tu wścibić umyślnie... aby o nas donosił.
Prezes zamilkł, zbladł — zamyślił się.
— Oskarżenie jest szkaradne — zuchwałe — niepojęte dla mnie. Zważ, mój Malwiński, człowiek, który cię nie zna, którego ty nie znasz a który ci, bez dowodu najmniejszego taką rzecz w ucho rzuciwszy, znika! Nie jestże to podejrzane?
— Jak tam sobie chce, mój prezesie, wy rozumniejsi jesteście odemnie — smutnie odezwał się ekswojskowy — moim obowiązkiem było wam to donieść... zrobicie, co się podoba. Co do mnie, ja, nie czekając reszty, jutro, pod pozorem pilnego interesu w nogi do domu, gdzie pieprz nie rośnie!... Ani się chcę mięszać do prowadzenia i rekomendowania go po Księstwie! Saméj wątpliwości dosyć... bym ręce umył. Nie mogę.
Prezes chodził po pokoju niespokojny.
— Na dobry ład — rzekł — należałoby jemu to powiedzieć, od razu otwarcie postąpić, mógłby się przecież wytłómaczyć! Mnie się to w głowie nie może pomieścić. Nie mówiąc mu nic, po wczorajszych czułościach naszych nagle chorągiewkę zwinąć — byłoby dziwactwem niewytłómaczoném. A nuż to człowiek niewinny?
Malwiński potrząsł głową
— Z palca tego nie wyssano! Może coś dodanego, może przesadzonego, ale w gruncie jakaś tam plama
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/922
Ta strona została skorygowana.