— Tak jest! — potwierdził jenerał.
— Ja jestem siostrzeńcem Maryi Pawłownéj — wyjąknął nareszcie Zamaryn — siostrzeńcem. Mam na to dowody... Tak jest. Chciałem się dowiedzieć o losie ciotki... naostatek o znacznym majątku rodowym, który z sobą z kraju uniosła... Do niego nikt prawa nie ma oprócz nas — rzekł Zamaryn wolno — choćby go nawet komu dała, zapisała, darowała, zapisby był nie prawny, bo to majątek rodowy.
Zbyski zamyślony milczał, nie wiedział, co odpowiedzieć. Pochwycony tak niespodzianie i nagle, iż w pierwszym momencie nie umiał jeszcze sobie wytłómaczyć, jakie były jego obowiązki.
— Uczynię wam tę uwagę, Sergiuszu Aleksandrowicz, co do majątku Maryi Pawłownéj, rzekł w końcu, iż prawa krajowe obowięzywały ją, dopóki ona i majątek był w kraju. Gdy go opuściła, i ona i to, co miała, podlegało prawom miejsca, które sobie obrała za nową ojczyznę.
Oczy Zamaryna z wyrazem wielkiego zdziwienia zatrzymały się na jenerale.
— Jak wy to mówić możecie? Rosyanka? Rosyanin? żeby oni nie ulegali kiedykolwiek prawu i carowi? żeby oni mogli wyłamać się z poddaństwa? Toż kryminał? Rosyanin swego charakteru nie traci do śmierci!
— Może to być pojęcie czysto rosyjskie — rzekł Zbyski — w europejskiém i ludzkiém prawie przedsta-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/931
Ta strona została skorygowana.