w Krakowie, jest tu... przed godziną człowiek, co u mnie był i który mnie obraził, jechał z nim w tym powozie... wszystko jest jego sprawą. Dopóki on żyć będzie, nie da mi spokoju. Dzika zemsta to może jedyne uczucie, któremu on potrafi być wiernym...
— Ale ten człowiek, co cię obraził? Kto to jest? Zamaryn ten?
— Siostrzeniec Maryi Pawłownéj, który się upomina o jéj majątek... Nazwał mnie, nie wiem już... wykrętnym jurystą, gdym mu powiedział, że miała pełne prawo swém mieniem rozporządzać... Tego człowieka nasadził na mnie Arsen...
— Na to nie ma innego sposobu — odezwał się chłodno kniaź Andrzéj — tylko go wyzwać i — zabić.
— Wyzwać go! a! zapewne! mógłbyś mu zbić oba policzki na próżno! Rzuci się na wszystko w świecie, ale honoru, którego nie ma, bronić nie będzie. To próżno.
— Zobaczymy — lakonicznie zbył kniaź Andrzéj — Całe życie być w trwodze i doświadczać prześladowania, nie mieć spokoju od takiego pokątnego intryganta, którego żadna podłość nie kosztuje... jest rzeczą przechodzącą siły ludzkie... Nie, Stanisławie Karłowiczu... raz temu potrzeba koniec położyć. Ten człowiek tu jest... trzeba mu dać naukę i skończyć! skończyć... Bądź spokojny! jedźmy do domu. Dla niepoznaki wy-
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/935
Ta strona została skorygowana.