nie, nie wymagaj odemnie, co nie moją jest tajemnicą...
— Więc jest tajemnica? podchwyciła.
— Nie tajemnica, źle się wyraziłem, poprawił się kniaź, jest... zaszły okoliczności, o których ja nie mam prawa mówić, bo ich nawet dobrze nie znam... Nic strasznego — ręczę.
— I książę mnie nie powiesz? groźno spytała Michalina.
— Panno Michalino — modlił się Arusbek — jeszcze raz, na miłość Bożą, nie żądaj odemnie tego... o czém z ust moich dowiadując się, samabyś potém wzgardziła mną... nie mogę powiedzieć nic.
— Stanowczo? z urazą rzekła Michalina.
— Nie mogę, powtórzył, kłaniając się książę. Panna weszła do pokoju, bardzo zręcznie manewrowała około matki i jenerała, udając spokojną, póki nie znalazła sposobu wyciągnięcia Stanisława.
— Przepraszam bardzo — rzekła skubiąc chusteczkę — muszę pana wziąć na indagacyą. Jestem kobieta, ciekawa a dałam wam dowód, że sprzyjam całéj rodzinie, wam, matce... To mi daje pewne prawa... Zasługuję na trochę zaufania, panie Stanisławie. Matce możecie powiedzieć, co chcecie, dla wytłómaczenia tego pomięszania, jakie w was widzę — mnie należy prawda... Co to jest?
— Ale nie ma nic! odparł spokojnie jenerał — który
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/938
Ta strona została skorygowana.