już odzyskał był zupełnie zwykłą moc nad sobą — cóż ma być? odłożony wyjazd, nie więcéj.
— A! czyż pan myślisz, że ja w jego twarzy nie czytam jak w księdze otwartéj? czyż myślisz, że mi przyjaźń nie daje jasnowidzenia? Ja wiem, dodała z przyciskiem, iż coś przykrego dla was, zatém i dla nas się stało, chcę to z wami podzielić...
— Serdeczne dzięki — wyciągając ku niéj rękę, odezwał się jenerał — wierz mi pani, iż tém bardziéj to cenić umiem, że w tę przyjaźń waszę wierzę...
Na przyjaźni, spoglądając na nią, położył pewien przycisk, panna się zarumieniła mocno.
— Przecież nie ma się czém wcale trwożyć... wam ani matce nic nie zagraża.
— A wam? gorąco zawołała Michalina, zbliżając się ku niemu.
— Mnie! i mnie tak jak nic... mówił jenerał... Mogłyby się tylko o tyle zmienić nasze to jest moje osobiste stósunki, że jużbym w Poznańskie i do Galicyi nie miał po co jechać, rozpatrywać się w majątkach, bo być bardzo może, iż kupićbym nie miał za co.
Spojrzał ze smutnym uśmiechem na nią, jakby badając wrażenie, które to wyznanie uczyni — Michalina zmięszała się.
— Cóż w takim razie począć? szepnęła.
Bądź pani spokojną! Dotąd nie ma jeszcze nic jasnego i pewnego... a gdy będzie potrzeba pomówić
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/939
Ta strona została skorygowana.