— Tak jest! tak! odparł zdziwiony absynciarz — a wam to zkąd wiadomo.
— Prosta rzecz, wskazując ręką na zrzucony kapelusz, w którym stało nazwisko — rzekł Arusbek — przeczytałem nazwisko wasze a imienia’m się domyślił, bo Zamarynów pono więcéj nie ma?
— A wy to familią naszę znacie? podchwycił coraz bardziéj zdumiony Zamaryn.
— Jakże nie! starobojarska familia! Waszéj matki siostra była bodaj owa sławna z piękności Marya Pawłowna... No! powiedźcież proszę — co się z nią stało? Czy ona jeszcze starego Ad... bałamuci...
— O! nie! zaśmiał się Zamaryn — szanowna ciocia już ze wszystkiém bałamucić przestała... bo umarła!
— Nie może być! umarła!
— Nie dawno! W Wiedniu! Ja się dopiero teraz o tém dowiedziałem od Arsena Prokopowicza. — A czego wy pewnie nie wiecie... poszła była za mąż i to za nie poczciwego Laszka... który po niéj wszystko zabrał...
— Czekajcie no! czekajcie! uderzył się w czoło kniaź — a! a! przypominam sobie teraz. Ja tę całą historyą wiem! Słyszałem! tak! tak! Byli z nim w Neapolu, siedzieli we Włoszech...
— A tak! zkąd słyszeliście?
— Jam tam był téż dla kuracyi. — Słyszałem
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/950
Ta strona została skorygowana.