teraz, żebyś się darmo nie męczył. — Stoi u Meinhardt’a...
Lohndiener wyciągnął kartkę z pugilaresu i milcząc ją podał. Stał na niéj dzień przybycia Arsena, numer mieszkania i jakieś znaczki mniéj zrozumiałe...
— Znajdziesz mnie w hotelu — rzekł kniaź, teraz idź i zapisz sobie tę twarz, może być nam potrzebna.
— Naprawdę, książębyś mógł należeć do tajnéj policyi! szepnął Lohndiener, kłaniając się.
Nie wiem, czy ten komplement wielce Arusbekowi smakował, ale ramionami ruszył i poszedł do hotelu...
Dom był, który ze staroszlacheckiego dworu wyrósł na pański pałacyk, jak dziedzice posiadłości téj z dobréj szlachty wielkopolskiéj gospodarnością, ładem, szczęśliwemi małżeństwy i stósunkami obywatelskiemi skrzętnie wypotrzebowywanemi wyrośli jeśli nie na panów to na tłustych półpanków. Onych dawnych znacznych rodzin wielkopolskich a imion wsławionych tutejszych magnatów prawie tu już teraz nie słychać, nowe są po większéj części, które się dorobiły na ich miejscu prymacyalnéj godności między szlachtą i réj wiodą. Wszystkie one niemal głośniejszemi się stały w XVIII wieku, aleć to temu już sto lat mija, miały czas trochę mchem szanownym porosnąć.