składka! proszę cię! mamy tego — po póty. Daję dosyć na Pomoc Naukową, mam akcyą w Bazarze, wyłudzili u mnie na teatr poznański, żona się uparła dać na trumnę Kazimierza a już gdy się daje, nie możnaż dać mało. Co chwila jakaś potrzeba ogólna, narodowa, trzymaj tylko rękę w kieszeni. My nie mamy kopalni złota, daję słowo... Tych różnych narodowych manifestacyi dosyć; wszyscyśmy w téj mierze zgodni, M.. i Ch.., żeby tego zaprzestać... Ksiądz arcypasterz jest téż tego zdania — bardzo słusznie. Posyłamy na świętopietrze, na koszta Soboru... to już tego z nas dosyć. Mój Malwiński...
— Panie hrabio... ja wcale z czém inném przybyłem — przerwał gość.
— Ale już ja ciebie znam, ty jesteś słaby, ciebie zawsze posyłał nieboszczyk dr. Karól i Libelt i inni... boś ty ruchliwy i napastliwy... już ja ciebie znam. Więc uprzedzam, tym razem nic nie dam, choćby znowu na Batignolles albo na Rapperswyll... dosyć, dosyć!!
— Panie hrabio, wcale co innego mnie tu sprowadza.
— Ja wiem! to może mnie chcesz na jakiego prezesa do towarzystwa lub akcyonaryusza banku nowego lub... ale nie! nie mogę!
— I to nie, panie hrabio...
— A no, kiedy ja ciebie znam, dołożył gospodarz...
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/967
Ta strona została skorygowana.