wagę i zaraz kazał wyprządz jednego konia słudze a pchnął go do domu, aby pannom oznajmił, że na wieczór z gośćmi przyjedzie.
Dwór pana Izydora w piękném położeniu nad jeziorem, staraniem nieboszczki jego żony przyozdobiony i przerobiony, wyglądał z dala bardzo porządnie, ładu w nim wszakże, mimo starań córek nie było, bo gospodarz i goście jego nieustanni wszystko do góry nogami wywracali. Większą téż część dnia panny spędzały w swoich pokojach, bo w męzkiém towarzystwie ojca, zabawiającém się winem i kartami, nie miały co robić. Występowały tylko jako gosposie do obiadu, herbaty i wieczerzy, musiały się starać, aby niczego nie brakło, i nudziły się samotne, jeśli brat kogo z młodzieży nie przywiózł. Nie młoda i zawsze prawie chora krewna służyła im za dozórczynią, chociaż obowiązki jéj ograniczały się siedzeniem pod piecem z pończochą i wyręczaniem panien w spiżarni i kuchni.
W salonie i przyległych pokojach męskie gospodarstwo czuć było więcéj niż kobiece... Szczątki tylko pozostały z tego, co niegdyś ręka żony dla upiększenia zrobiła...
Na przyjęcie nowych gości wybiegły dwie córki gospodarza, ładne, wesołe, świeże i miłe panienki, których uśmiech swobodny dowodził, że im dobrze było na świecie. Zjawił się téż zaproszony ksiądz proboszcz, który towarzystwo powiększył, człowiek poważny ale od ludzi
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/992
Ta strona została skorygowana.