Arusbek, wyprawiwszy jenerała, czuł się w obowiązku czuwania nad pozostawionemi mu paniami, rad téż był jak najczęściéj siedzieć przy pannie Michalinie, która, przywykłszy doń, spoufaliwszy się z nim, coraz więcéj zasmakowywała w jego towarzystwie. Tym razem jednak zbyt go Arsen Prokopowicz zajmował, by mógł nieodostępnym być przy niéj; obawiał się, aby nie umknął, zwietrzywszy jaką zasadzkę. Wytłómaczył się więc przed pułkownikową i Michaliną, iż znalazł tu krewnego, z którym musi dla interesów swych konferować, aby mu zbiegostwa za złe nie poczytano. W międzyaktach swych zabiegów i starań o pochwycenie przebiegłego Arsena ukazywał się choć na chwilę u pułkownikowéj, przynosił gazety, książki, kwiaty i znikał...
Parę dni wszakże potrzeba było, ażeby sprowadzić gdzieś w miejsce bezpieczne Arsena Prokopowicza. Mając już dosyć znajomości żeńskich w Berlinie, nie dawał się z razu wziąć na żadną z tych wędek, jakie nań zarzucał Lohndiener, człek wytrawny, cierpliwy i niezrażający się niepowodzeniem. Arusbek rachował na to, że przy spotkaniu z Arsenem mieć będzie nad nim przewagę strachu, jaki obudzi, siły moralnéj i fizycznéj, jednakże radby był mieć kogoś do pomocy... i za świadka. Na biedę nie trafiło mu się nikogo wyszukać, mogącego tę rolę odegrać.
Trzeciego dnia Lohndiener oznajmił, iż pewnéj osobie udało się ściągnąć na schadzkę Arsena do gabinetu
Strona:PL JI Kraszewski Zagadki.djvu/998
Ta strona została skorygowana.