nieodmawiaj mi jéj, głowę tracę, nie wiem co robić.
— Coż to takiego? słucham Pani! ale nadewszystko zaczynajmy od początku.
Nachyliła mi się do ucha.
— Doktorze! Anielka się kocha!
Osłupiałem — W kim? gdzie? jak?
— Oczy matki nie zwodzą! to wielkie nieszczęście dla mnie. Już miesiąc patrzę z uwagą, jestem tego pewna. Wzięłam na siebie nareście zasięgnąć waszéj rady.
— W kimże przecie? — dodałem —
— W młodym Januszu Silnickim —
— Powiedzże mi Pani, kto to jest? spytałem, bom go tu zaledwie kilka razy widział u państwa i nieznam wcale.
— Nikt już pewnie lepiéj nie wié, co tylko o nim wiedzieć można — odpowiedziała żywo zawsze matka. Mogłabym jego biografiją napisać, takem się wyuczyła jéj od niejakiego czasu — chłopiec bardzo majętny.
— Tém lepiéj.
— Ślicznie wychowany —
— Tém lepiéj.
— Bardzo pięknego prowadzenia —
— Winszuję Pani.
— A! nie winszuj mi proszę —
— Rodzice ludzie uczciwi i dosyć pokaźni.
— Wszystko dobre.
— Syn Ekonoma! dodała — załamując ręce
Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.
44