nia dwojga młodych, drząc na myśl, co z tego wyrosnąć może.
Tak upłynęło kilka miesięcy, nadeszły kontrakty. Nic się w położeniu osób nie zmieniło. Matka pilniejszém niż kiedy okiem śledzika Anielę, więcéj niż kiedy mówiła jéj o poświęceniu i obowiązkach.
Już Kijów zaczynał się zewsząd przyjeżdżającymi napełniać, mieszkanie moje nieustannie przez znajomych odwiedzane, interesów mnóstwo, starych przyjaciół kilku towarzyszących wszędzie; słowem straciłem z oczu na dni kilka Prezesowstwo.
Jednego ranku około godziny dziesiątéj, wybierałem się z Ludwikiem na miasto, gdy słyszę turkot powozu (sannéj nie było) i Prezes wpada, ale tak zmieniony radością, tak promieniejący, wesół, widocznie szczęśliwy, pijany jakąś myślą, że nie wiedziałem, co to znaczyć może. Poskoczył ku mnie jakby odmłodniał, ścisnął mnie za rękę, począł całować i odciągając na stronę trochę, zawołał głosem stłumionym radością.
— Wiesz! pochodzą od Antoniego syna Tadeusza!
— Zupełniem był zapomniał o genealogii i usłyszawszy to, na chwilę myślałem, że zwarjował.
Spójrzałem mu w oczy zdziwiony.
— Jest tu! jest tu! młody Zagroba z Krakowskiego, — są dowody! pochodzą od Antoniego syna Tadeusza! prawdziwi, starzy Zagrobowie! —
Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.
51