Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
52

— Bardzo winszuję, rzekłem. Teraz więc gdy sam spokojny jesteś o imie, możesz być całkiem swobodny w rosporządzeniu losem córki; tradycje złożysz w ręce krakowskich Zagrobów.
— Waćpan niedochodzisz mojéj myśli! no! no! na potém o tém, Ubodzy, ale co się zowie zacni ludzie! żebyś wiedział jaki do mnie list stary Maciéj Zagroba z Gruszyc napisał? Syn jaki człowiek przyzwoity, jaki żywy Zagroba! Całkiem rysy familijne, podobniuteńki do dziada Kasztelana. Mów co chcesz, a jest coś w fiziognomii. — Ale! ale! proszę cię na obiadek! będziem obchodzić przybycie młodego Anastazego Zagroby. Mam pewne projekta! Późniéj się dowiesz — pomówiemy — czekam na godzinę piątą.
Scisnąłem go za rękę dość smutnie, a on lekko i podobno śpiéwając (najfałszywiéj, ale bardzo głośno) zbiegł ze wschodów do powozu.
Scisnęło mi się serce na tę wiadomość. O piątéj byłem u Prezesowstwa.
Sam zawsze jaśniał rozkoszą i wesołością, sama uścisnęła mnie za rękę z twarzą bladą, na którą próżno usiłowała wywołać coś nakształt uśmiéchu. Aniela zamyślona przy oknie bawiła się zwiędłym kwiatkiem. Oczy moje z ciekawością padły na przybysza w którym przeczuwałem narzeczonego Anieli. Ojciec już ich tak łączył okiem, że nikomu jego projekt tajnym być nie mógł, nawet obcym. Od razu po-