kochał Anastazego Zagrobę i wszystkie w nim znalazł doskonałości. Anastazy bowiem jedną miał wielką cnotę, cnotę najlepiéj ocenioną przez Prezesa: znał doskonale historiją, kolligacije, starożytności i był heraldyk znakomity. Niesieckiego i Duńczewskiego umiał na pamięć prawie. Słuchając go, oczy Prezesa napełniały się łzami, chwytał mnie za rękę, ściskał ją aż do sińców i szeptał: a co! słyszysz? słyszysz Waćpan? Co za nauka! jaka pamięć! cudownie! cudownie! jeszczem podobnego niewidział młodzieńca.
Ale muszę ci wprzód opisać Pana Anastazego. Niezdarzyło mi się w życiu nie widzieć bardziéj sztywnego, krochmalnego, poważnego niezgrabnie i podobniejszego do lalki. Był to chłopak nawet ładny, blondyn, trochę za mało miał świéżości, ale zbudowany pięknie, barczysty, trzymający się jakby kija połknął. Każdy ruch jego wymierzony, obrachowany, nie z uczucia, nie z serca, nic nagłego, rzekłbyś że się jak marjonetka w pewne tylko strony i ograniczone sposoby zginać może, a zawsze mniéj więcéj jednakowo. Na twarzy nigdy znaku poruszenia, jakiś uśmieszek zimny, równy, wejrzenie szklanne, suche, rozmowa pompatyczna i wyszukana słowami dobieranémi, powolna. Grzeczny aż do śmieszności, zimny aż do wstrętu, na piérwszy rzut oka niepodobał mi się. Brak serca był w nim widoczny a charakter może nawet gwałtowny krył się pod tą szatą
Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
53