Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
57

i kazał przygotować Anielę. Biedne dziecko, płacze, ale musi być posłuszną.
W miesiąc potém byłem zaproszony na zaręczyny. Odbyły się one sztywnie, zimno, przyzwoicie, a Anielka wymogła na sobie że nawet nie płakała. Była tylko blada jak ściana. Prezes walca tańcował podpiwszy.
Zmęczony wziął mnie potém na stronę.
— Dziękuję Bogu, rzekł, dziękuję Bogu! jestem prawdziwie szczęśliwy! te poczciwe dzieciska moje, tak siebie godne, tak śliczne, tak szlachetne, tak są do siebie przywiązane. Robię ich szczęście. Uważasz jak Anielka blada jest od wzruszenia, co za poważny wyraz szczęścia i błogości na twarzy Anastazego!
Anastazy po prostu był lalką bez duszy.
— Już to, dodał, i matka temu rada! a co ja!! ha! ha! dawno nie byłem tak szczęśliwy! o! dawno! — I nie dla siebie się cieszę, ale jestem pewny, że oni wszyscy ze mną, że spełniam najskrytsze ich życzenia. Ich radość odbija się we mnie.
Matka siedziała jak trup sina z bolu patrząc na córkę, która uśmiéchała się boleśnie. Dowiedziałem się późniéj że biedne dziecko wyznało matce płacząc, iż wstręt niepohamowany, nieprzełamany czuła ku Anastazemu.
Nadeszło wesele bardzo do zaręczyn podobne, z tą tylko różnicą, że Prezes szalał zupełnie, a Aniela dwa razy zemdlała, co złożono na zbytnie gorąco i wzruszenie. P. Anasta-