Jéj staraniem mąż pozyskał powszechny szacunek, na który podobno niebardzo zasługiwał. Ojciec miał ją za najszczęśliwszą, w końcu nawet matka mówiła mi:
— Wiész kochany konsyliarzu, Anielka tak się jakoś przywiązała do tego poczciwego Anastazego, tak go kocha! spokojna przynajmniéj jestem o jéj przyszłość. Prawda, że powierzchownie zimny człowiek, ale cnót wielkich. —
Nigdy się nie mogłem dowiedzieć, jakie to jego były te wielkie cnoty tajemne, ale mi o nich ojciec, matka i Aniela mówili ciągle. To wiem, że P. Anastazy w karty się zgrywał i miał w mieście ślicznie ukryte stosunki z którémi wprawdzie nie było się co chwalić. Przypadek odkrył mi to, ludzie mieli go za tak surowego i wielkiéj cnoty człowieka, że go nawet nikt nie posądzał. Co się tyczy kart, te nie namiętności, ale raczéj towarzystwom przypisywano i wciągnieniu się w stosunki, których zerwać było niepodobna. P. Anastazy tymczasem domęczał żonę. Ta powszechnie za szczęśliwą miana kobiéta, schła, więdła uśmiéchając się i umarła nareście, zostawując sierotkę po sobie.
Prawdziwego jéj życia i cierpień, nikt może nie znał prócz Boga i kilku bardzo bliskich osób. Pospolicie cytowano to małżeństwo za jedno z najszczęśliwszych i najprzykładniejszych. Gdy Aniela umarła, obawiano się nawet o życie P. Anastazego.
Strona:PL JI Kraszewski Zagroba.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
60