Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

néj czystéj miłości siostrzynéj a braterskiéj, która osłaniała fałszywą etykietą towar całkiem innego rodzaju, gosposia wlepiła w niego oczy mordercze, jakby mu niemi powiedzieć chciała, żeby jéj ustom nie wierzył i nie lękał się wcale.
Szambelan też nie był tak naiwny, aby się przestraszył zapowiedzi podobnéj, owszem wziął to za dobrą wróżbę, i chwyciwszy nieznacznie końce palców, które tak wypadły, iż z dziedzińca ich nikt widzieć nie mógł, odezwał się stłumionym głosem:
— To dosyć, jestem szczęśliwy.
Gdy ta rozmowa grożąca przyszłości toczyła się w ganku, przezacny Kobyliński chodził nieopodal z przyjacielem, a że czasem na żonę spojrzał i dostrzegł rumieńców, uśmiechu, zajęcia jéj, żywego i bardzo wesołego trzpiotania, trącił łokciem Czokołda.
— No patrz, téj kobiecie tylko rozrywki potrzeba! już zdrowa i wesoła. Ona do wsi nie jest stworzona... roztargnienie dla niéj koniecznością, a ja ją tu wędzę na wsi. Ale powiedz mi, odezwał się do towarzysza, o czém oni u licha tak gorąco paplać mogą?
— Zachciałeś pan! rzekł Czokołd. Zwyczajnie dzieci, o lada fraszkach... Dać im pokój. Jeśli on panią bawi, niech się sobie wygadają; zobaczysz pan, że będzie weselsza i zdrowsza.
— A ja też nie myślę przeszkadzać; Panu Bogu dziękuję, że przyjechał szambelan, rzekł Cieszym.
Korzystając z téj swobody, jaka im była dana, pani stolnikowa i szambelan rozmówili się bardzo obszernie o cechach, własnościach, przyjemnościach... miłości czystéj braterskiéj, wzniosłéj, anielskiéj, bezinteresownéj. Zgadzali się oboje doskonale na to, iż była jedyna, która na ziemi szczęście dać mogła, i na to także, iż tylko dusze szlachetne do niéj były zdolne. Szambelan mówił o niéj z zapałem, pani stolnikowa z uczuciem głębokiém. Doszli też do tego zgodnego uznania, iż miłość czysta zawsze była dozwolona, nawet osobom, które więzy ziemskie krępowały i przykuwały do innych obowiązków. Teorye obojga państwa dziwnie były