Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

Pokutuj jeszcze lat dwadzieścia, prosząc o moje nawrócenie się, bom poganinem został przez ciebie...
Kobieta słuchała milcząca; zdawało się, że zapłakała z razu, potém pierś poruszyła się żywiéj, gniew z niéj wybuchnął.
— Z drogi, rzekła, z drogi!... nie na mojém sumieniu zepsucie wasze; zgniłego uzdrowić nie może nic. Idź waćpan, ja go nie znam.
Czokołd ręce na piersiach założył i popatrzał.
— A więc potrzeba, by się spełniły wyroki, rzekł; mój rachunek z wami Opatrzność wypłaci... wypłaci. Jam nierozsądny był, że chciałem raz jeszcze was zobaczyć, ani wiem dla czego; zemsta czy miłość mnie tu przyprowadziła, powiedzieć nie umiem, ale coś ciągnęło, a teraz odpycha... I tak rozstaniemy się starościno... z gniewem znowu?..
Starościna już była posunęła się ku drzwiom cała drżąca, jakby słuchać go nawet nie chciała, szła, potém odwróciła twarz ku Czokołdowi, który szydersko spoglądał na nią. Zdawało się, że zmieni postanowienie, że wróci ułagodzona, ale nie... przyśpieszyła kroku i żywo posunęła się ku dworowi. Z założonemi na piersiach rękami Czokołd stał długo nieruchomy, a z twarzy poznać było trudno co się w jego duszy działo; zmusił się jednak do pozornego spokoju, z rękami skrzyżowanemi na piersiach, z oczyma