Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

próbuj! rzekł śmiejąc się gorzko Czokołd i odwrócił się ku niemu.
Zapaśnicy stanęli przeciwko sobie, stary podparł się na kiju, Czokołd drżącą ręką szukał rękojeści szabli i śmiał się.
— Po coś tu przybył? po co? zawołał starzec z powagą. Małośmy przez ciebie cierpieli! Dosyćeś dojadł nam. Wyniosłeś się nareszcie, myślałem...
— Aha! żem już może zdechł! przerwał Czokołd, a tu na nieszczęście żyw staję po wielu latach! Prawda, to niemiła niespodzianka?
— O! wcale niemiła! coraz gniewniéj poczynał stary; czego waćpan chcesz od starościny? Nie dowoliś jéj jeszcze życia natruł? Pokutować nie dajesz spokojnie. Czego chcesz? mów... odkupimy się od waści, byle go oczy nasze nie widziały.
Na ten wyraz: odkupimy się — zadrżał cały Czokołd, dobył z kieszeni kiesę pełną złota, podniósł do góry i potrząsł przed oczyma starego, miotając się...
— Myślicie, żem do was po pieniądze przyszedł? zapytał. Nie łaknę ich, nie łaknąłem nigdy... żadném złotem okupić tego nie potraficie, coście mi uczynili...