Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

Starościna ręce załamała.
— On będzie się mścił.
— Niech próbuje, stanowczo odezwał się podstarości; ja za to odpowiadam, że nam nic nie zrobi. Pokusa go tu jakaś przyniosła, ale zobaczywszy, iż nic nie wskóra, pójdzie na skręcenie karku.
Rękę z chustką przyłożyła kobieta do oczu, pomyślała chwilę i dodała:
— Poszléjcie po niego... ja go widzieć chcę, ja się boję.
— To być nie może, odparł stary: właśnie pomyślałby, że się go pani boisz, a to być nie powinno.
— Mój stary przyjacielu...
— Być nie może.
— Ja proszę cię.