Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

drożu. Był to stary kurhan zwany Wisielcem, o którym różne chodziły powieści. Nie było na nim krzyża, tylko kupa kamyków i gałęzi rękami pobożnych i przesądnych ludzi narzucona. W lewo szedł gościniec, którym potrzeba było jechać czas jakiś ku Ćwikłom, nim się mniejszą wziąć miało drożyną. Koń też zwrócił się na lewo, ale go Czokołd targnął i na prawo zawrócił. Między jeźdźcem a koniem była chwila jakby sporu niemego; kłapouchy, który miał dotąd zdany na siebie kierunek podróży, upierał się przy drodze do domu, Czokołd chciał na prawo. Przekonawszy się, że to nie było omyłką, ale stanowczą wolą pana, posłuszne zwierzę poszło na prawo, zwolniwszy jednak kroku, aby okazać, że nie jest zgodne z obranym kierunkiem.
Szersza to była droga i lepiéj oświecona, a kłapouchy wiedzieć musiał, że prowadzi do Murawy. Murawą zwano osadę leśną kilka chat zawierającą, zamieszkaną przez Mazurów, którzy tu niegdyś wypalali potaże. Część jednak boru na to przeznaczona, dawno już była wyrąbana i zniszczona, a dawni potażnicy zmienili się w rolników, i wydarłszy sobie kawałki pól, na tych niwach gospodarowali, utrzymując się więcéj z chowu bydła i leśnych kradzieży, z myśliwstwa i furmanek, niż z lichych zbiorów, jakie zagony dać mogły.