Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

— Na ten ci to strzał jam pośpieszył, dodał Czokołd.
— Ale zkądże? ale jak? zawołał pan Cieszym.
— E! ja bo tu w okolicy od niejakiego czasu niby mieszkam, wzdychając począł szlachcic. A mam taką naturę, że jak puszczyk noc lubię i włóczyć się po drogach to moja passya. Gdy się strzały rozległy, że drogi dobrze znam, leciałem na przełaj i szczęśliwiem też trafił.
Szczgólniéj dla mnie, odezwał się przystępując ku niemu Cieszym i pochwyciwszy go w ramiona uścisnął serdecznie. Hryszko! zawołał, już ognia będzie dosyć, bo od niego oślepniemy, a tu daléj po nocy wlec się potrzeba. Dobądź­‑no puzderka i daj nam flaszki. Nie prawdaż panie Janie, że po takiéj przeprawie kieliszek nie zawadzi?
— I nam i ludziom nawet się święcie należy pogrzebowe, bo zwierzyny dosyć, rzekł wskazując na zbójów leżących na ziemi.
Hryszka tymczasem dobył puzderko, które stało w nogach, otworzył je Cieszym i odetknięto kminkówkę gdańską, którą się poczęstowali. Poszła potém koléj, począwszy od obcego chłopaka, po ludziach służebnych, i duch jakoś raźniejszy zaraz wstąpił we wszystkich.
Dyszel zmocowano tak, że jak mówił Janek, choć do domu mógł dociągnąć, koniska uspokojone dały się zaprządz, i szlachcic miał konia swego dosiąść, ażeby do Czerwonego klasztoru prowadzić, gdy kwestya się wszczęła co tu robić z dyszącym jeszcze zbójcą, którego Kuźmą nazwał? Myśl miano z razu zabrać go i do sądu odstawić, ale gdy na obładowany dobrze wóz przyszło brać jeszcze zbroczonego włóczęgę, ozwał się Cieszym:
— A po co ja go będę za sobą włóczył? Na sądy i rozprawy czasu nie mam; wątpię, żeby