Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

Chociaż pan Czokołd nie obiecywał się na długą rezydencyę w Ćwikłach i właściwie przybył tu tylko w odwiedziny, a miał krótko zabawić, po pewnym czasie jednak o wyjeździe już słychać wcale nie było. Cicho i bez umowy rzeczy się same tak składały, że chwilowy gość zasiadł niby rezydent stały. Stolnik mu był rad, chociaż właściwie szlachcic na takiego podręcznego przyjaciela stworzony nie był. Brakło mu jednego z pierwszych warunków: gotowéj zawsze wesołości i pogodnego czoła; zasępiony był, chmurny, a jeśli mu się trafiały wybryki wesołości, to jakiéjś niezdrowéj, niemiłéj i prawie strasznéj. Mimo to poczciwy Cieszym lubił go, może dla tego, iż go żałował, a co dziwniejsza, lubiła go pani stolnikowa, i ilekroć sam na sam z sobą mówili, broniła go przed mężem. Przypisywał to jéj anielskiemu sercu. Szambelan, teraz stały i najpoufalszy przyjaciel domu, szanował go wielce także; za to domownicy począwszy od Gomółki, nie znosili.
Niezawadny był wcale, bawić go nie było potrzeba, wprawdzie i użyć do niczego nie mogli, ale można się było oń nie troszczyć. Jechał lub szedł w las ze strzelbą albo bez niéj, czasem go cały dzień nie było, do przekarmienia