I siadłszy na ławie popił wina ze szklanki a zmilkł.
— Mój bracie, rzekł Cieszym, jeśli myślicie mnie zbyć lada czém, to się mylicie. Byliśmy razem w przygodzie, mam prawo wiedzieć komum życie winien... a no, być może, iż się lepsza przyjaźń zawiąże, to i... dom mój otwarty smaczniejszy wam będzie, niż te tu dzikie górzyska i życie między zbójami. Jeno mi swe serce otwórzcie.
Tak mówił Cieszym, a szlachcic słuchał milczący z głową spuszczoną, i nie znać było, aby serdeczną i szczerą mowę Cieszyma jak należy przyjmował. Długo słowa nie rzekłszy, namyślił się dopiero i począł:
— Są mój dobrodzieju, takie dziwne losy ludzi, że na nie wielkiego serca potrzeba, aby je znieść mogło. Nie chwaląc się, mnie takie spotkały, czy za własne grzechy czy za starsze nademnie... wola boża niezbadana, więc też skarżyć się i piszczeć nie męzka rzecz; trzeba je znosić w cichości, aby się czarci nie śmieli ze słabości człowieka. O sobie wam powiedzieć wiele nie mogę, tyle tylko, że Czokołdom bodaj lepiéj się działo dawniéj, były dobra i dwory, i sługi, i trzos nabity, i wszystkiego dostatek. A gdy się Opatrzności podobało, któréj drogi niezbadane, odjąć im to wszystko, przeszło to jako sen, znikło i rozsypało się, a człek został sam jak palec, bez rodziny, bez domu, bez domu. A no! mówić o tém niemiło... I oto, dodał po chwili Czokołd, macie przyczynę, czemum się ja do tego kąta zaszył. Bo kraj ten w niczém do mojego dawnego niepodobny, więc mi tu nic nie przypomni lepszego bytu, ani się człek nie otrze o swoich, ani szydzić jest komu. Obcy wśród obcych, jak kamień przy drodze może sobie leżeć. Źle mówię, bobym kamieniem rad był a nie mogę; kamieniem będąc mógł-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.