Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

bywał, zna wszystkich, umie różne języki, a niepozorny, kwaśny i pełen tajemnic. Czasem po całych dniach go nie widać, leci gdzieś konno, i jak nie wiedzieć czego jechał, tak znowu niewiadomo po co powraca...
Snadź opis rezydenta uderzył starościnę, stanęła i poczęła pytać, jak wygląda? Opis fizyonomii Czokołda skreślony przez panią stolnikową był tak wierny, że nie pominął szerokiéj blizny, która przy najmniejszém wzruszeniu na policzku prawym występowała. Starościna słuchała z uwagą, nie zważała córka, że na wzmiankę żartobliwą o téj kresie gdzieś pewnie na sejmiku otrzymanéj... zadrżała i usiłując pokryć pewne wzruszenie, poczęła chodzić po pokoju.
— To prawda, rzekła, że i rezydent jakiś osobliwszy; ale czemuż nie nastaniesz na męża aby się go pozbył?
— Czy mama myśli, że on mnie teraz w czémkolwiek posłucha? Nigdy! zawołała pani Lambertowa. Dosyć, ażebym ja czego po nim wymagała, o co prosiła, iżby tego nie zrobił... Zresztą, dodała, o rezydenta mi nie tyle idzie; co mi tam! Przykry mi nie jest...
— Ale to być może niebezpieczny człowiek... wtrąciła matka.
Lambertowa nie nalegała, bo w istocie żalby jéj było teraz dobrotliwego do zbytku pośrednika między nią a szambelanem, który nie jedno słowo przeniósł i karteczkę. Przeciwnie starościna szczególną wagę zdawała się przywiązywać do tego niepotrzebnego rezydenta, i po kilkakroć do niego zasępiona wracała...
Tak zszedł wieczór cały, a po postnéj wieczerzy, którą dla córki zastawiono, bo starościna była z suchotami, a O. Ksawery nie jadał nic na noc, pobożny dyrektor sumienia o-