Ilekroć ze Ćwikłów wyruszył na tajemniczą przejażdżkę rezydent, zawsze prawie, choć różnemi drogami ode dworu wyjeżdżał, zwracał się ku Murawie; niepostrzeżony najczęściéj dostawał się do domku Gabrysia, i czy jego znalazł czy żonę, przesiadywał tam chętnie godziny całe. Ludzie ci byli mu całém sercem oddani, służyli, karmili, zabawiali, a Gabryś też często naradzał się potajemnie z Czokołdem, który mu i pieniądze dawał, i posyłał, i zdawał się przygotowywać z jego pomocą jakiś krok stanowczy, który oka żony nie uszedł. Magdzia urażona, że jéj nie wtajemniczono, podsłuchywała napróżno, nic jakoś złapać nie mogła, a lękała się, aby pochopny do awantur mąż biedy sobie nie napytał. Kilka razy napiłego trochę Gabrysia usiłowała wybadać nad czém
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/214
Ta strona została uwierzytelniona.