Ta strona została uwierzytelniona.
Czokołd pomilczał chwilę, potém wąsa pokręcił, rozśmiał się dziwnie, spojrzał w oczy stolnikowéj, i zbliżając się do niéj, dodał głosem zniżonym:
— Czy pani doprawdy myślisz tu nazad powrócić?
— Jakto! odstępując krok odparła Teklunia.
— Bo mnie się zdaje, że pani tam w Warszawie doktor zostać każe... najprzód parę miesięcy, potém dłużéj... i tak jakoś się to zrobi, że się zamieszka w stolicy. Pani bo do wsi nie jesteś stworzona, to dobre dla takich flegmatyków jak on... Dla pani nie ma życia, tylko w stolicy... Zobaczysz pani, przekonasz się... stanie się to koniecznością... a poczciwy stolnik (machnął ręką), on się powoli da przekonać... Nie ma się co łudzić, panibyś tu z nudów za-