młoda, schorowana, trochę głucha, niezdolna do niczego prócz do robienia pończoch, a wiekuiście obawiającą się, aby jéj bez domu sierotę z pod tego dachu miłościwego nie wygnano. Służyła też każdemu, robiła co kto kazał, i była sługą sług, można powiedzieć, cichą i pokorną. Towarzystwo panny Róży nie zawadzało nikomu, bo zawsze ukryta w oknie robiła swą pończochę ze spuszczoną głową, nie mieszając się do rozmowy; ale zawsze był to przynajmniéj świadek, który panią Duńską uspakajał.
Cały dzień dwie kobiety spędzały w bawialnym pokoju, bo Cieszym przychodził, wracał, miotał się, rozpoczynał rozmowę, wybiegał, nie mogąc w miejscu usiedzieć. Dziesięć razy na dzień miał coś do powiedzenia siostrze, a wśród rozmowy na łzy mu się zbierało, zakrywał ręką oczy i wychodził na ganek, aby się wypłakać swobodnie.
O zniknięciu dziecka wśród tego ogólnego zamieszania matce nawet żony, pani starościnie, nie dano znać. Musiała się jednak dowiedzieć o tém z boku, gdyż w kilka dni przybył posłaniec z kartką od księdza Ksawerego, w któréj on wyraziwszy cały żal swój i współczucie, w imieniu starościny prosił pana Kobylińskiego, aby dla widzenie się z nią przybył na godzin kilka.
Chociaż podróż była dlań przykrą, stolnik zaraz po odebraniu wezwania, pożegnawszy siostrę i zapewniwszy, iż wróci jak będzie można najrychléj, wyruszył do starościny. Żona, któréj dawniéj poleciła była matka, aby męża przysłała, zaniedbała mu to powiedzieć umyślnie, a że nigdy nie naprzykrzał się sam starościnie, od bardzo może dawna nie był u niéj stolnik. Utrudnione zawsze widzenie się z nią, obojętność kobiety, która dla zięcia, córki i wnuka najmniejszéj nie okazywała czułości, znany tryb życia, który ją od ludzi i świata odsuwał, odstręczały też Kobylińskiego.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.