Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

nicyę wyjąwszy z akt pod pieczęcią, jechać na Spiż lub na Węgry, szukać tego łotra i dziecka naszego. Nie oddał on go pani i darmoby się łudzić czekając tu na powrót jego. Listami gończemi go ścigać darmo, łotr taki nie da się ująć łatwo, samym sobie trzeba uczynić sprawiedliwość.
Rada Gomółki była w istocie najpraktyczniejsza, ale ponieważ do Warszawy wybrał się był Czokołd ów, a i żonę widzieć i z nią się ostatecznie rozmówić potrzebował stolnik, uchwalono więc w skok do stolicy dążyć, a ztamtąd na Kraków ku Spiżowi i Węgrom.
Był dzień biały, gdy Gomółka kawę przyniosłszy panu i zachęcając go, aby się nieco spocząć położył, sam odszedł. Téj rady wszakże nie usłuchał stolnik, bo zbyt miał wiele na sercu.
W życiu jego spokojném, do którego tak był nawykł, tyle zaszło zmian, tyle wzruszeń doznał i wstrząśnień ciężkich, iż dla jego natury brzemię za ciężkie się zdawało — czuł, że pod niém upaść musi. W pomyślności Cieszym był jak ryba w wodzie, ale tam gdzie walczyć w pocie czoła należało długo i wytrwale, bez poparcia i wskazówki czuł się bezsilny a niepewny siebie samego. Potrzeba mu było kogoś, coby dodał otuchy, podtrzymał, stwierdził jego myśl i natchnął w nią wiarę. Nie zastraszało go niebezpieczeństwo, obawiał się najwięcéj sam siebie, omyłki, nie miał ufności ani w pomysły własne, ani w środki obrane do ich wykonania. Z sercem już od niejakiego czasu działo się się dlań coś niepojętego. Kochał i ubóztwiał Teklunię... ale już nie dawną miłością ślepą, miał do niéj urazę, zaczynał przezierać, że ta kobieta nie kochała go wzajem i innego jakiegoś pragnęła szczęścia. Opuszczony przez nią, przy rozbudzonych wspomnieniach młodości, których się chwycił jak deski zbawczéj, z każdym dniem wiązał się mocniéj do owéj Maryni,