ani boju, ani śmierci! Ale w milczeniu i samotności starczyć sobie i próżnemu sercu nie zdołam... Jam do tego nie stworzony. Bądź co bądź, zostań tu, gospodarz za mnie, czekaj na mnie... potrzebuję wiedzieć, że tu ktoś na mnie czeka...
— Kochany bracie, to nie może być — odrzekła Marysia spuszczając oczy — późniéj kiedyś powrócę... Ty dziecię odszukasz... mam to przekonanie, żonę odzyskasz... a ja wam tylko będę ciężarem...
Nic już nie odpowiadając, zerwał się z siedzenia stolnik, chwycił ręce kuzynki, począł je całować z uczuciem i przerwanym głosem zawoławszy: — Zostaniesz zemną! Musisz!... wybiegł z pokoju..
Szczęściem, że krótka ta scena świadków nie miała — bo po wyjściu brata, wdowa także padła płacząc na krzesło poruszona, więcéj niż była powinna, niż chciała... Zaczęte pakunki wstrzymała i o wyjeździe mowy nie było. Ale tego dnia gdy się zeszli na obiad, oboje byli pomieszani, zawstydzeni; pani Duńska unikała nawet spotkania się z wejrzeniem gospodarza, który był posępny i milczący.
Nazajutrz do dnia ruszył Cieszym w drogę, a siostra została z panną Różą do jego powrotu.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/256
Ta strona została uwierzytelniona.