Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

Choć młoda, blada była, poszpecona od ospy okrutnie, a rysy drobnéj zresztą twarzyczki napiętnowanéj wyrazem szyderskim, sprawiły wrażenie odrażające. Trzeba się było przyzwyczaić do niéj, aby nie mieć wstrętu. Za brzydkość płacił głos słodki, miły, dźwięczny, śliczna rączka i rzeźka mała nóżka, a kibić, o którą się lękać musiał patrzący, aby ją lada pochylenie nie przełamało. Ta historyczna w owe czasy kibić, tém większą zwracała uwagę, że inne kształty były pełne i jak utoczone, a że strój obrachowany był na podniesienie jedynych wdzięków, jakie pokrzywdzonéj kobiecie zostawały, nie dziw może, iż w téj twarzy tak niemiłéj, tak poszpeconéj kochali się najudatniejsi młodzieńcy, a hrabina Sermazy tak była pewna siebie, iż ofiarowała się o największy zakład do dwóch tygodni lodowatego starca rozkochać do szału.
Hrabina Sermazy, żona węgierskiego magnata, z domu Polka, znana była w świecie wytwornym jako rodzaj nieodgadnionego sfinksa. Mieszkała w Warszawie, mąż jéj nigdy się nie pokazywał, był osobą mistyczną, używała zupełnéj swobody, korzystała z niéj nie oglądając się na nic, a mimo to nikt nie potrafił dowieść jéj słabości tak daleko posuniętéj, by się skandalem nazwać mogła. Lubiła tylko mimo brzydoty, dowcipem, głosem, urokiem, jaki posiadała, zawstydzać innych niewiast potęgę. Chciwa życia hrabina zajmowała się wszystkiém co je rozbudzać mogło, alchemią, nauką, sztuką, teatrem, nekromancyą, polityką, a nie gardząc najdziecinniejszemi zabawy, gdy zabra-