się nareszcie wyjaśniła. Hrabina Sermazy nie miała dzieci, nie pojmowała więc, by strata dziecięcia zabójczą być mogła dla matki; uderzyła ją tylko niezwyczajność wypadku, niezrozumiałe dla niéj powody czynu, zresztą osądziła rzecz całą na swój sposób, chłodno. — „Moja droga, rzekła, albo był głupi bardzo żart, albo prosta spekulacya. Chcą, abyście dobry okup dali za synka. Ale są to przecież czasy, w których się takie rzeczy bezkarnie dziać nie mogą. Bądź spokojna. Jeśli to prawda, mąż twój odkryje sprawcę i sąd go ukarze... a dziecku oprócz strachu nic się nie stanie”...
Pomimo tych perswazyj Teklunia dwa dni płakała, a Horatio znalazłszy ją smutną, dłużéj pozostał niż zwykle. Trzeciego dnia hrabina ją przekonała przecie, że to być musiało bajką, gdyż mąż jużby był doniósł o wypadku. Pierwsze wrażenie przeszło jakoś, a brat wedle serca przyczynił się wielce do rozproszenia chmurek na piękném czole. Przesiadywał on w nowém mieszkaniu Tekluni bardzo często, tracił tu wolne godziny, a niekiedy zostawał długo wieczorem. Hrabina Sermazy przybywała z nim, ale zawsze miała pilne interesa, wymykała się prędko, zostawiała go, kazała mu czekać na siebie i nie pokazywała się już dnia tego. Zapominano też o niéj.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/269
Ta strona została uwierzytelniona.