Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

intra parenthesim, dodam, że człeka, którego się goni, znać, i znać go tak, że się go pozna nie koniecznie z twarzy, ale z ruchu, chrząknięcia, chodu, z tyłu, z boku, po cieniu, po głosie, to już coś warto! Weź pan stu ludzi, na co się zdadzą, jeśli z nich każdy zetknąwszy się z Krajewskim nie będzie wiedział, że o to ten hic est? Bezemnie się pan stolnik nie obejdzie. Róbmy umowę...
Ta natarczywość nie podobała się Kobylińskiemu, ale w końcu dodał zniecierpliwiony:
— Znajdźże mi waćpan dziecko, dostaniesz tysiąc dukatów!
Oxtul aż wstał rozpromieniony:
— Mówmy‑no otwarcie, panie bracie, dodał bolem do szczerości szorstkiéj pobudzony ojciec. Ja waćpana cale nie znam, bo krakowskie owo spotkanie nic mi nie mówi... Te świadectwa...
— A! królu mój! przerwał z wymówką, podnosząc papier Oxtul: czybyś pan był takim niedowiarkiem, podejrzewał podpisy na świadectwie i pieczęci? Czy to może być?
— Nic nie podejrzewam, ale mi one też nic nie mówią. W chwili dobrego humoru mogłeś je sobie asindziéj uprosić. Powtarzam tedy: ja asindzieja nie znam, ale że moja sprawa na sercu mi leży, gotowem cię użyć i nieznanego, tylko z pewnemi warunkami!
— Proszę o warunki, rzekł Oxtul, proszę o nie.
— Pierwszy, byś się waćpan do mych wska-