zówek zastosował i na swą rękę nic nie poczynał, abyś mi sprawy nie popsuł; powtórze, że grosza nie dam, aż skutek osiągniemy.
— A ten być ma?
Pewny ślad o mojém dziecku, lub odzyskanie jego.
— Tymczasowo zaś mam być z suchotami? spytał Oxtul.
— Ale pozwól, panie bracie, możesz nic nie robić, dyety brać, a sprawę ciągnąć i mnie zwodzić...
Oxtul wstał, ręce założył i popatrzał na stolnika z góry.
— E! pfe! królu mój! pfe! już bo nadto złe o ludziach i o szlachcie z pod Suraża masz wyobrażenie.
— Albo to nie bywało?
— Hm! trafia się wszystko, gdy dojmie fames; ale ja, dzięki Bogu, choćby dla tego, że mam rodzonego brata kapucynem, jeszcze z głodu nie mrę. Zawsze mi tam miskę jakiéj strawy dadzą, chociaż to kapucyńskie jedzenie, przyznam się asindziejowi, szczególne nie jest. Ale powróćmy do przedmiotu, mówił Oxtul, siadając znowu. Ani pan, ani ja we dwóch téj sprawy podjąć nie potrafimy... jawna rzecz. Trzeba szpiegów, agentów, trzeba straży, placówek, zasadzek, trzeba formalnego regimentu, ludzi śmiałych a sprytnych, prawda?
Stolnik głową kiwnął przyzwalająco.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/280
Ta strona została uwierzytelniona.