Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/284

Ta strona została uwierzytelniona.

w biały dzień téj komendy na kwaterę nie życzył sobie pan stolnik wprowadzać?... Zatém...
— Masz ich waćpan pod ręką?
— Czekają na mnie pod Burgundem, mam przyprowadzić?
— Proszę, rzekł stolnik.
— Za wszystkich ręczę, dodał Oxtul; jak się wydadzą, nie wiem, ale że się popiszą, wierzyć mi proszę.
W dobry kwadrans potém, w podwórzu szmer się dał słyszeć, i gdy Gomółka drzwi otworzył, weszła cała czereda owych dobranych przez Oxtula pomocników. Gdy przy świetle zapalonych świec przypatrzył się im dobrze pan stolnik, nie wiedział co rzec, tak to jakoś wszystko niepozornie wyglądało. Ale do sprawy tak dziwnéj kimże się posłużyć było jeśli nie dziwnymi ludźmi, coby się na wszystko ofiarowali?...
Oxtul z przedpokoju wprowadził tych ichmościów, kazawszy im dobrze zbłocone nogi otrzeć na słomiance, do głównego pokoju. Tu milcząco ustawił ich przy progu i komendanta minę przybrawszy począł:
— Pozwoli pad stolnik, bym mu tu z kolei mych czcigodnych przyjaciół i kolegów, za których czcią i sumieniem ręczę, po starszeństwie przedstawił.
Pierwszy z nich był wcale pokaźny, słuszny, rozrosły, rumiany, zaokrąglony, jakby na dobrym stole i w spokoju szczęśliwym życie pędził... Twarz pełna nie mówiła wiele, ale oczy biegały żywo i patrzały roztropnie. Trzymał się obiema rekami za pas skórzany, tak że stolnik z łatwością postrzegł, iż mu u prawéj ręki dwóch palców, snadź odrąbanych, brakowało. Postawę miał tak dobroduszną, iżby go nikt o złe zamiary i chytrość najmniejszą nie posądził.
— Pan Prosper Głodowski, z ziemi Łomżyńskiéj, szlachcic prawy, rzekł wskazując nań Oxtul.