Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.

piersi założywszy, z głową szlachetnie podniesioną, jak gdyby świat cały wyzywał. Wąs mu się do góry jeżył, oczy czarne ogniem sypały, minę miał nieco pogardliwą i pyszną, ale pokaźną. Z urody i postawy miałbyś go za towarzysza z kawaleryi, a może też sługiwał, bo przez czoło cięcie miał szpetne, choć zabliźnione i stare. Ni piękny, ni brzydki, junacko patrzał. Gdy już szlachcic miał go przedstawiać, spojrzał pań i odezwał się sam:
— Daj‑no asindziéj pokój, ja o sobie nie chwaląc się, potrafię coś powiedzieć. Pan stolnik będzie tych znał, z którymi ja byłem dobrze... bo mnie książę generał używał, i nie straciłbym miejsca przy kancellaryi jego, gdyby nie babskie intrygi. Dom nasz znany w Polsce, choć zubożał; nazywamy się Mora i herb mamy swój własny... a w rodzinie tytułów nie brakło. Ale są dole i niedole. Proszę o mnie spytać księcia generała, ręczę, że po dziś dzień żałuje. Nie będę się chwalił, o determinowańszego człeka... trudno... Jeśli pan stolnik popróbuje, to sam powie... co się to tam chlubić... no! i dosyć.
— Ja dodam, rzekł Oxtul ciszéj: że i głowa i ręka... bije się doskonale i w kaszy zjeść się nie da. Co prawda to prawda...
Stolnik kłaniał się i milczał. Dwóch jeszcze pozostawało dziwnie do siebie podobnych, tylko jeden był słuszniejszy i doroślejszy, drugi jakby kopia zmniejszona tamtego, drobny i maleńki. Obaj przystojni zresztą, czysto ubrani, młodzi, zdali się być nie po dobréj woli, ale jakby ich tu napędzono i przyjść kazano. Obaj niby zawstydzeni oczy mieli spuszczone i twarze chmurne, a lekkie ruszanie ramionami niecierpliwość ich zdradzało.
— Pacowie Jan Kanty i Jan Chrzciciel Strękowscy, familia godna z Łomżyńskiego; że ubodzy, to nikomu dyshonoru nie czyni. Stryj ichmościów pan Jan w oleju Strękowski, tu mi ich polecił zabrać, bo to mój stary przyjaciel, — i