było, iż wojewodzic, wdowiec naówczas, kochał się szalenie w pani ex‑stolnikowéj i czekał tylko na rozwód, aby się z nią ożenić. Czyniła mu trudności jeszcze, wahała się, ale to były raczéj ceremonie drożącéj się z sobą piękności, niż zastraszający opór. Teraz zaś, gdyby chłopaka znalazł... wojewodzic już miał słowo.
Ze swojéj strony Cieszym nic nie zaniedbywał co go na ślad naprowadzić mogło, a że i na przyjaciołach mu i na groszu nie zbywało, równie skutecznie działał jak wojewodzic... choć innemi drogami.
Dotąd wszakże oprócz owego widzenia w oknie, najmniejszego śladu nie natrafiono. Jednego tylko dnia z poczty przyniesiono stolnikowi list zabrukany, na szarym papierze pisany, a rzucony na pocztę w miasteczku najbliższém od Ćwikłów, w którém Czokołd się najgrawał jawnie ze starań o odzyskanie dziecka.
„Jeśli sądzisz, pisał, że potrafisz mi Pawełka odebrać, srodze się jegomość mylisz. Wzięliście wy rodzinie méj szczęście i dolę, umęczyliście mi ojca, przywiedliście mnie do włóczęgi i niemal żebraniny; teraz z bożego zrządzenia koléj na mnie. A co Bóg dał w ręce, tego nie puszczę... Możecie przetrząść i stolicę i Spiż i wszystkie kąty, ja się potrafię ukryć... Co pocznę to mnie wiadomo... Ząb za ząb... łzy za łzy... i jam życie sterał... koléj na was, bo sprawiedliwość boża nie ma litości, a ja w jéj ręku narzędziem jestem... Nie masz
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.