Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/295

Ta strona została uwierzytelniona.

żony, nie masz dziecka, nie masz spokoju, stracisz majątek, — i będziemy sobie równi, gdy tak żywot przemęczysz, jakem ja go przebolał.“
Kobyliński listem tym rozgniewany był i rozczulony, płakał i wściekał się. Uderzyło go to, że oddany na poczcie w okolicy, z któréj dziecię skradziono, jeśli nie dowodził, że się tam ukrywano z niém, to przynajmniéj, iż tam jakieś utrzymywał Krajewski stosunki... Wzięci na radę oba Strękowscy i Oxtul, medytowali długo, głowami trzęśli, ramionami zżymali i starszy Jan zawyrokował, że tam zkąd list przyszedł, szukać próżno było rabusia. Dopisek listu świadczący, że doskonale wiedział Czokołd o każdym kroku nieprzyjaciela, kazał się domyślać i potwierdzał to, że prędzéj dziecko mogło być w Warszawie.
Poszli ci ichmość po mieście, ale drugiego dnia Oxtul zasępiony wrócił.
— Szanowny stolnik pozwoli mi coś powiedzieć, rzekł; choć to ja niby z głowy nie słynę... ale mam swój głupi rozum. U nas, nikt nic nie zrobi bez żyda — to darmo... Myśmy w tém chybili, żeśmy się bez takiego faktora obejść chcieli... To darmo, panie: żyd wie wszystko czego chce... oni mają najlepszą policyę, najlepszą pocztę pantoflową, oni najdokładniéj kraj znają i ludzi... Co to mówić! my bez żydka jak bez ręki.
— Może waćpan masz słuszność — odparł stolnik; myśl jest niezła, ale żyd żydowi nie