było czekać z rozmową, aż pierwéj z Panem Bogiem skończy.
Mężczyzna na ławie siadł z głową w dłoniach, zamyśliwszy się głęboko i smutnie.
Mieścina, do któréj przybywał, była jedna z tych, do których oprócz znajomych a sąsiadów mało kto zajeżdża. Przed laty niegdyś na tém pustkowiu kryli się różnowiercy, wyznawcy nauki kalwina i aryanie; herezya rozprzestrzeniła się była szeroko od założonego przez Radziwiłłów zboru. Właśnie to było powodem może, iż nawrócony dziedzic miasteczka późniejszy, zaraz po wprowadzeniu jezuitów do kraju, tu dla nich kollegium dosyć jak na taką ustroń piękne i obszerne fundował. Miano może na względzie, skupiając tu młodzież przy kollegium, gdy już aryan i różnowierców nie stało, by ją od wpływów świata i od jego wrzawy uchronić. Jezuickie mury jak wszędzie tak i tu, nietylko na wygody obrachowane były, ale na uderzenie oka, na wrażenie, które swą wspaniałością wywierać miały.
Kościół przerobiony ze zboru nie zachował ani śladów skromnéj jego budowy; frontem swym ozdobionym do zbytku w posągi, gzemsy, kolumny, pilastry panował miasteczku i okolicy. Nieco opodal od niego stała rezydencya równie wspaniale i obszernie zbudowana, z ogromnemi ogrodami i wszelkiemi wygodami, rozlegająca
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/299
Ta strona została uwierzytelniona.