Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

W końcu XVIII w. kraj ten jeszcze może dziczéj a straszniéj wyglądał; był to kąt jak pobojowisko opuszczony, pełen starych wspomnień o bojach i łupieżach, mało zamieszkały i niepowabny. Po nad nim mury odrapane odwiecznego Czorsztyna, już naówczas stały na pół rozbite, osmalone i zczerniałe. Nie był on jeszcze jak dziś kupą gruzu i ruiną, ale się na tę śmierć gotował. Jak w owę górę nad San Germano, na któréj stoi klasztor Monte­‑Cassino, zwykły przechodzące burze zrzucać wszystkie swe pioruny, tak na Czorsztyn co lat kilka padał ów ogień z nieba, i ledwie dachy oprawiono, palił je lub rozbijał.
Podania ludu różnie tłómaczyły ten gniew boży; to pewna, że ani w Niedzicę, ani w okoliczne po górach zameczki, ani w Dunajec nie spadały pioruny tak często jak tutaj. W tych też czasach po dwukrotnym pożarze stał Czorsztyn już czekając tylko rychło też się rozpadnie. Nikt nie myślał o naprawie zamku, w którym nie było komu mieszkać. Gniazdo to dla innego rodu ptaków założone, na nic się nowym nie zdało. Niegdyś z téj góry czatował rycerz może po nad węgierskim gościńcem na kupiecką karawanę, aby się na nią rzucić z wysoka; dumny panek nagrzeszywszy zamykał się tu pewien że go nie łatwo sprawiedliwość doścignie i pochwyci; spokojnym ludziom po nim mieszkać już smutno było i straszno.
Mury wyglądały jakby pobryzgane krwią zaschłą, ściany jakby podrapane rozpaczliwemi dłońmi, okna zdawały się otworami rozburzonego więzienia... Ludzi już tu nie było, ptactwo i zwierz powoli po nich obejmowały puściznę. Kiedy niekiedy stoczony głaz wzięto w dół na nową budowę, stary Czorsztyn wszakże jeszcze dumnie sterczał po nad okolicą, a przy nim i Niedzica i cały przestwór wzgórz wydawały