już wspominać, zowię się Parskim do usług..
— A! co mi tam! dla mnieś ty Krajewszczuk.
I począł go stary ściskać.
— Pater Fizyk dał ci wówczas dobrą pamiątkę... rzekł śmiejąc się: była to ratio physica co się zowie. Pamiętam, żeś sobie chusty do siedzenia podkładał przez tydzień.
— Dawno się te rany zgoiły! westchnął stary, a bodajby się w życiu innych nie znało!
— A jakże ci się wiodło? rzekł proboszcz nalewając kawę.
— Tak jak w szkołach, odparł Parski: plażył mnie los wszędzie i zawsze.
— Co cię tu zapędziło?
— Nowa bieda.
— Toś tu sobie, mój drogi, źle wybrał miejsce pono, by o niéj zapomnieć; bo tu ona założyła rezydencyę i stale przemieszkuje. Może też post nubila phaebus nadejdzie kiedy, ale chyba nierychło... Pamiętasz, dodał, czém to było a czém jest. Roiło się życiem, młodzieżą, weselem, wrzawą... pełny kościół, klasztor za ciasny, klassy za małe... miasteczko do strychów wypchane... a dziś psy wyją na cmentarzysku i nas kilku niedobitych płacze.
— Przyszedłem tu tych opłakujących liczbę zwiększyć, rzekł Parski, bo myślę zamieszkać.
— Chyba ci życie niemiłe! zawołał ks. Olszowski.
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/308
Ta strona została uwierzytelniona.