wał zachcenia, a że mimo téj troskliwości zdało mu się, iż chłopak sam bez rówienników nudzić się będzie, postarał się o paupra tegoż wieku lub mało co starszego syna szlacheckiego i wziął go do siebie, aby Pawełek miał zawsze towarzysza i godziwą rozrywkę.
Ojcowie też może do zbytku chłopię pieścili, unosząc się nad jego talentami, usposobieniami, wdziękiem i przymiotami, codzień w nim nowe odkrywając.
Skutkiem tych starań było, iż chłopak, który w początkach bardzo do domu i do rodziców tęsknił, wprędce o nich prawie zupełnie zapomniał, a po niejakim czasie Parskiego nawet tatkiem nazywać zaczął. Pamięć domu rodzicielskiego z wolna się zacierała, a nadchodząca wiosna i z nią ogród, kwiaty, przechadzki, brzegi rzeki, czółno... zabawy urządzane przez ojców, do reszty ją nowemi wrażeniami zaćmiły.
Nawet Parski, który tu przybył smutny, pogrążony w myślach, blady i wymęczony, odżył w dziecięciu, siły odzyskał i zdawał się do życia przywiązywać. A że Pawełek nawykł do ks. Olszowskiego i Dębskiego i był tu już jak w domu, mógł pomyśleć nareszcie o podróży, o któréj konieczności kilka razy napomykał. Nie śmiał jéj tylko podjąć wcześniéj, snadź dla złéj pory, i żeby dziecka nieobytego jeszcze z ojcami wśród obcych nie zostawiać. Gdy w o-
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/311
Ta strona została uwierzytelniona.