jąc daléj. Pomimo téj pozornéj rezygnacyi, obawiał się tu zdrady kobiety, która mogła wydaniem go okupić wolność męża...
Magda im się bardziéj wyrywał, gorącéj go zapraszała, aby został; przemógł wreszcie owe prośby i wymknął się puszczając w las, nimby mogła ludzi rozbudzić. Miał nawet tę ostrożność ściganego zwierza, iż na pozór inny obrał kierunek drogi, a dobrze się odsadziwszy kawał, udał się w przeciwną stronę. To go też od pogoni w istocie za nim wysłanéj zaraz zbawiło, tak, że nawet o niéj nie wiedział.
Z Warszawy owi łapczywi myśliwcy polujący na przyrzeczone tysiąc czerwonych złotych, rozjechali się w najlepszéj myśli, w różowych nadziejach; żaden z nich przecież na ślad dziecka nie trafił, oprócz Głodowskiego, który zasadziwszy się na Gabrysia, a rachując na to, że złapany wyśpiewa resztę, potrafił go na razie kryjącego się około domu pochwycić.
Uderzył tedy pośpieszywszy się na tryumf przedwczesny, i nim jeszcze stolnik odsadził się daléj od Warszawy, napędzono go z wieścią szczęśliwą, że Gabryś schwytany, ale gadać nic nie chce. Nie był jeszcze naówczas tak uregulowany wymiar sprawiedliwości, aby się po nią koniecznie do urzędu udawać miano, a że Gabryel osiadły był na gruntach do Ćwikłów należących, nie czyniono ceremonii i za-