Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie przyznając się w domu siostrze do tego co go spotkało u starościny, stolnik postanowił tylko otrząsnąwszy się z lenistwa, z nową energią wziąć się do pogoni. Ale raz przybywszy do Ćwikłów, zmiękł znowu, tak mu ztąd trudno było ruszyć! A coś przecie robić należało... Zwołał więc walną naradę swych pozostałych pomocników, i nimby sam się wybrał, co za kilka dni miało nastąpić, wszystkich wyprawił znowu, nie wiedząc dokąd, na ślepe losy... Rozumie się, że i utrzymanie w domu i wijatyk tych panów kosztowały bez miary, ludzie byli wymagający, a stolnik chciał pokazać, że dla odzyskania dziecka niczego żałować nie będzie. Okupował tą wspaniałością spokój sumienia, które się dopominało o skuteczniejszą czynność.
Pierwsza wyprawa na Spiż z Oxtulem i Strękowskimi wcale się im nie powiodła. W sąsiedztwie Czorsztyna pytali i śledzili Czokołda lub Krajewskiego, wreszcie szlachcica, którego dawali rysopis, dowiadując się gdzie mieszkał, dodając szczegóły o koniach, o stadninie, o czasie kiedy to miejsce opuścił, ale w całym tym kątku nikt Czokołda, ani podobnego doń nikogo nie znał. Wiedział stolnik od niego samego, ze nieopodal mieszkał, końmi handlował i gdzieś w komorném u kogoś przebywał, ale ani żydzi arendarze, ani wieśniacy, ani rozpytywania w różnych miejscach i źródłach na ślad napro wadzić nie mogły. Brano się do tego dosy