— Żadnego nie znam, dajcie mi pokój.
Stolnik chcąc go poruszyć, powiedział mu o swém nieszczęściu; ruszył na to ramionami.
— Acan myślisz, że ja złodziei ukrywam? hę? zawołał. Cóż to? ja rabuś jestem lub gospodarz opryszków? Któż to mi zrobił taką reputacyę? radbym wiedział, aby mu zęby powybijać łajdakowi...
Oxtul począł tłómaczyć na swój sposób, że szlachetny pan Ganga mógł nie wiedzieć o człowieku, któremu najął mieszkanie.
— Cóż to u mnie karczma? zajazd? czy co? Ja tu mieszkam, jam tu pan, a budynku nikomu nie najmuję. Słyszycie waćpanowie, jedźcie zkądeście przybyli, i dziedzińca mi nie zajmujcie. Z Panem Bogiem...
I tak ich szorstko odprawiwszy, plecami się do nich odwrócił, nakazując chłopcu, aby zaraz wrota za podróżnymi zamknął.
Zdało się Oxtulowi, że w tém było coś podejrzanego, boć człowiek coby o niczém w istocie nie wiedział, nie gniewałby się tak, ani tak pozbywał obcych, miałby dla nich zwykłą w owe czasy w najdzikszych stronach gościnność, zaprosiłby do domu i rozmówił się po ludzku.
Dawszy więc stolnikowi spoczywać w karczmie, sam już Oxtul puścił się na różne sposoby, próbując szczęścia z Gangą... Tak dalece
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/335
Ta strona została uwierzytelniona.