Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.

się porwał. Nierychło też oprzytomniał, a jeszcze konia dopadłszy, nie wiedział co z sobą robić, czy powrócić z językiem do Ćwikłów, czy gonić towarzyszów. Wyprawa ich teraz oczywiście na nic się nie zdała, trochę też w myśli odwetu Oxtul zawrócił, i co koń wyrwał puścił się napowrót ku Ćwikłom, aby stolnikowi oznajmić co mu się wydarzyło.
Po spotkaniu z Oxtulem, Krajewski znanemi sobie drożynami, unikając dróg wielkich, podążał daléj na Spiż, aby tam zabrać i spieniężyć mienia resztę i wrócić do spokojnego kąta, ku któremu już go serce ciągnęło. Po zmarnowaném życiu, którego część poświęcił namiętnościom, część rozbujałéj fantazyi, szukając spokoju i zajęcia w podróżach, w rzuceniu się ku najrozmaitszym powołaniom, zostało w nim mętów wiele, ale i zasobu niemało. Serce było ściśnięte, rozdraźnione, zdziczałe, ale nie zepsute. Czekało może na tę cudowną wodę odżywiającą, w naszych bajkach wspominaną, którą bywa jedna kropelka miłości. Za stary, by mógł pokochać kobietę, a może zbyt jeszcze wiele ciepłych w sobie mając popiołów po miłości dla starościny, za biedny, aby znalazł przyjaciela, czuł się dotknięty tą łaską odrodzenia w objęciach drobnych rącząt dziecięcia, które porwał z zamiarem uczynienia krzywdy, a teraz trzymał czując, że się od niego odłączyć nie potrafi.