nia się do spraw stolnika. Co się tycze dziecięcia, przychodziło mu do głowy, iż je pozbawiał przyszłości świetnéj, położenia w świecie niezależnego, stosunków, które mu łatwą przyszłość zapewniały. Ale zarazem miłość podsuwała sofizmat, iż dziecię pieszczone łatwo uledz mogło zepsuciu, że ubóztwo i surowsze wychowanie mogło w niém wyrobić talenta i siły, jakichby nie miało, gdyby mu dano próżnować wśród dostatków. Mienie, którego resztki Krajewski ocalić potrafił po ojcu, było szczupłe, nadszczerbiły je przygody, podróże za granicę dla usunięcia się od odpowiedzialności za kilka gwałtownych kroków, potém chwilowe fantazye artystyczne... ale od lat kilku na Spiżu handel końmi, spekulacye drobne i wielka oszczędność, straty poniesione wróciły. Zebrawszy wszystko, miał jeszcze tyle, iż mógł dziecku zostawić po sobie coś, za coby, jak mówiono, miało ręce zaczepić. W tych różnych namysłach, skłaniając się coraz bardziéj ku zapomnieniu krzywd i urządzeniu spokojnéj przyszłości w kątku gdzieś zapomnianym, zbliżał się Czokołd do Czorsztyna. W okolicy téj, gdzie nie wątpił iż mogli nań czyhać wysłańcy stolnika, musiał być stokroć ostrożniejszy niż w całéj pierwotnéj podróży. Gangi był pewny, że go nie zdradzi, kilkoletnia przyjaźń stała dozwalała na serce tego dzika rachować. Nie chcąc za dnia przyjeżdżać, Czokołd się opóźnił z wyruszeniem z ostatniego popasu, tak, że nocą już znalazł się
Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/348
Ta strona została uwierzytelniona.