Ta strona została uwierzytelniona.
Oxtul tymczasem pędził do Ćwikłów z wieścią o tém, iż na oczy własne widział tedy Czokołda. Zdziwili się mocno jego towarzysze, gdy ich na noclegu nie napędził, a nawet całodniowe oczekiwanie na nic się nie zdało. Tém przykrzejszym stał się zawód, że Oxtul kassę podróżną miał w ręku. Równie zdziwiony był Cieszym, gdy chodząc zamyślony po ganku, zobaczył czwałem niemal powracającego wysłańca.
— Co to jest? czyś czego zapomniał?
— Ale gdzie tam, ojcze kochany! sapiąc rzekł Oxtul — wszak to ja, gdyby nie te trutnie, byłbym Czokołda złapał...
— Gdzie?
— Na drugim noclegu.
— A dla czegożeś sam był?