Ta strona została uwierzytelniona.
— Potwarz! na kogo? na mnie?
To słowo wymawiając wyprostowała się dumnie, zacięła usta i oczyma szukała odpowiedzi na zmieszanéj twarzy Kobylińskiego. To pomieszanie było dla niéj zapewnieniem, że się nie omyliła, a że milczał, nastawać poczęła coraz żywiéj.
— Między nami przecież nie powinno byc tajemnic, dodała...
— Gdy ci powiem to, co wyczytałaś na mojém czole, zmartwisz się tylko bezpotrzebnie.
— Nie trzymajże mnie w téj niepewności, zawołała rumieniąc się coraz bardziéj kuzynka.
— Zabolało mnie, rzekł po namyśle Cieszym, iż człowiek co się przyczynił do rozdzielenia mnie z żoną, który mi dziecko pochwycił, jeszcze w ostatku samą myśl nowego szczęścia chce mi uczynić niemożliwą. Wystaw sobie,