Strona:PL JI Kraszewski Zemsta Czokołdowa.djvu/384

Ta strona została uwierzytelniona.

céj na to rachować można, niż na te szczygły nasze, które są miłe, puste... aż pożal się Boże!
— Ależ bo to ludzkie życie! westchnęła stolnikowa. I panibyś sądziła...
— Jabym sądziła, radziła, namawiała, pomagała, ażeby was pogodzić; nie masz nic lepszego do zrobienia; a ja ci powiem, że gdy tylko zemną się o to umówisz, pomożemy ci tak, że w kilka dni będzie u twych kolan błagał przebaczenia.
— Ja — doprawdy już sama nie wiem co mam począć, szepnęła stolnikowa. Pomówimy o tém, pomyślimy! Nie odstąpię tylko od tego, że musi mnie na kolanach przepraszać...
Hrabina się śmiać poczęła i bardzo cicho dodała:
— Dla tego, że właściwie tybyś go przeprosić powinna!
— Bynajmniéj! oburzyła się stolnikowa. Za co? za co? taki nudziarz! I cóż ja popełniłam tak strasznego? szłam za głosem serca i natury! A on? przecież kochał się w kuzynce i jeszcze nie wiem czy się do téj pory w niéj nie kocha.
— Jemu z oczu patrzy, że tylko ciebie kochać może! Wyście stworzeni dla siebie, poczęła hrabina. Wierz mi, że to najfałszywsza teorya w świecie ta zgodność charakterów... owszem, pierwszy warunek szczęścia, ażeby się nie